sobota, lipca 12, 2008

"Plan 5-letni" czyli idziemy na Nelly!

Sprawa jest prosta: masz dzieci i chcesz się wydostać z domu - musisz planować. Ja zatem planuję. Koncert w Poznaniu, mało tego, jakieś 2 km od domu! Bilety kupione kilka miesięcy wcześniej, opiekunki zarezerwowane, plan B gotowy również. Nadchodzi Dzień, do roboty na 7, żeby wcześniej do domu. Do domu biegiem, obiad, pościele dla cioci Mandaryny, zgoda na niemycie zębów, Aśka i Kuba już na miejscu. Syla z Maciejem w drodze. Duszno straszliwie, jakby się zbierało na dobrą burzę. Nic to, plan jest planem i będzie wykonany! I tylko Tomek przed wyjściem mruczy pod nosem: "Uprzedzam, że jeśli będzie padać, to już nigdy w życiu nie pójdę na żaden koncert pani Markowskiej".

Wszystko jest pięknie, 6 rodziców zachwycona rezyduje na piachu nad Maltą, 7 dzieciaków pod pełną kontrolą i kiedy już życie nie może być lepsze...



Noooo, taaaaaa..... Ale rzecz kończy się bosko, wszyscy, przemoknięci do gaci wracamy, zamawiamy pizzę i jest całkiem jak w akademiku.

Bilet na koncert 95 zł, napoje kilkanaście złotych, pizza coś około 2 dych, widok trzech mężczyzn w dresach. - BEZCENNE :DD

Za to następnego dnia Pani Nelly, wbrew pozorom i spekulacjom czy w ogóle zaśpiewa, śpiewa też dla krasnoludków.







No jak moglibyśmy sobie odpuścić? W sobotę wracając nie wyciągaliśmy parasoli, bo nie było sensu. Dziś nie chowaliśmy się przed deszczem, bo po wczorajszej "zaprawie" to prawie nie był deszcz ;-)

Idziemy do domu, pochód zamykam ja z Sewerynem:
A: No, synek, ale w przedszkolu to będziesz miał co opowiadać, byłeś na takim ogromnym koncercie...
S: I ona miała kolorową koszulkę
A: Yhmmm
S: I w ręce trzymała głośnik
A: To nie głośnik, to mikrofon

Doganiamy resztę, Kuba niesie Olka, bo Tomek ma już ręce do ziemi

A: Seweryn zapamiętał, że miała kolorową koszulkę, i że trzymała głośnik w ręce ;-)
K: Dzieciaki, a kto to śpiewał na tym koncercie??
O: Ja!!!!!!


Fota dzieki uprzejmości Asieńki:

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Swoją drogą ci, którzy jechali na koncert z Białegostoku, mogli się lekko zagotować...

Ania pisze...

echh, na forach int. są wpisy ludzi, którzy o powtórce koncertu dowiedzieli się już w domu lub w drodze do domu, cóż, życie, ja tam się Pani Nelly nie dziwię, sama bym uciekała, gdyby mi się scena waliła na głowę

Anonimowy pisze...

To była najlepsza "zakrapiana" impreza na świeżym powietrzu w moim życiu. Nigdy tak nie zmokłam, nie uśmiałam się z tego wszystkiego, było mi zupełnie obojętne czy kałuża w którą wchodzę ma 3 cm głębokości czy 40 no i nie piłam tak dobrego wina! A właśnie, zapomnieliśmy o buteleczce;) Dżinsy i koszulkę oddam Ci przy następnym widzeniu. A co do zdjęć to widać, że dla Seweryna i mojego Mikołaja dużo ciekawsza była ta wielka piaskownica, no i ładowanie piachu do koparki, wywrotki, spychacza - czy jak tam sobie nazwali ten nasz wózek niż "jakaś tam" Nelly:) sylwia

Ania pisze...

butla na was poczeka, spoko, a kolejne już fermentują, tak na wypadek, gdyby w przyszłym roku znów ktoś sławny raczył nie-zaśpiewać w deszczu ;-)