Wczoraj wieczorem napisałam litanię do Pani w przedszkolu: że Olek nie może pić mleka i jeść produktów mlecznych, że siku woła, ale jak jest bardzo zajęty to nie woła, że spodziewam się rękoczynów i takie tam inne gadżety. Dziś po powrocie z pracy:
O: A ja byłem w pśedśkolu z Sewelynom
A: I co? Podobało ci się?
O: Ja byłem na podwólku i bawiłem źabawkami...
Wieczorem, już w łóżkach:
S: A Olek był dziś ze mną w przedszkolu
A: Yhmm, i jak było? Fajnie razem?
S: Yhmm
A: A przy stoliku siedział obok Ciebie?
S: Tak, pani mu dała krzesełko
A: A na deser jadł jogurt czy owocki*?
S: Owocki, a ja jadłem serek.
A: Ale nie krzyczał, że on też chce jeść serek?
S: Nie, grzeczny był (kurcze, jak one to robią? Mi zrobiłby za to kosmiczną scenę)
A: To się cieszę, że tak ładnie wszystko poszło i że się grzecznie razem bawiliście
S: Yhmm, mama, ale ja nie umiem Olkowi założyć butów (Ups, klucha w gardle się powiększa)
A: Synuś, ale ty nie musisz mu zakładać bucików. Jak Olek nie będzie umiał czegoś zrobić, to po prostu powiedz pani i pani mu pomoże
S: Ale czapkę mu założyłem (klucha osiąga rozmiary meteorytu)
A: To bardzo ładnie, jesteś najlepszym bratem na świecie (mój brat mi czapki nie zakładał, wręcz przeciwnie, to ja musiałam go ze studzienki wyciągać - mruczę sobie pod nosem)
S: Mama, ale pani nie pozwoliła wyjść Olkowi na łąkę
A: No to dobrze, bo Olek jest z was najmłodszy i był w przedszkolu dopiero pierwszy raz i mogłaby mu się tam krzywda stać
S: Ale kiedy on będzie duży?
A: A co, chciałbyś Olka zabrać na łąkę koło przedszkola?
S: Tak
echhh, MY HERO!!
* owocki to mus owocowy, który kupujemy dla Olka, w opakowaniu wygląda prawie jak jogurt i unikamy w ten sposób "zbędnej sensacji"
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz