Odkryciem miesiąca można nazwać odnalezienie starych zabawek w warsztacie. Odkrywcy ryją we warsztacie, a my na podwórku słuchamy jedynie okrzyków typu: "Ej, Seweryn to nasze zabawki jak byliśmy mali", "Oo, a my mamy taką bajkę!". Ja, tuż przed wejściem do warsztatu, na trawniku rozkładam stary namiot. Jest już prawie gotowy, ale dzieciaki jeszcze się nie pokapowali, bo ryją we workach z klunkrami. Po 10 minutach wynurza się Seweryn:
S: O mama, budujesz namiot?
A: Yhmm, buduję
S: To dla nas?
A: Tak, dla was
S: hmm..., żebyśmy Ci nie przeszkadzali?
Proszzzz, jakie domyślne dziecko!
******
Seweryn i Olgierd bawią się na ogrodzie. Olgierd trzyma konewkę, plastikowego słonia, a Seweryn małe, haczykowate grabki (być może mają specjalistyczną nazwę - nie znam). Nagle Olgierd zaczyna wrzeszczeć jak to tylko on potrafi. Tomek biegnie, myślimy, że ktoś kogoś trafił grabkami.
T: Co się stało?
O: Bo on mi zrobił!!!!!!!! AAAAAA!!!!
słoń - konewka dogorywa z dziurą tuż pod uchem
T: (do Seweryna) Ty to zrobiłeś?
S: (nieśmiało) Ja będę o tym rozmawiał z mamą.
*****
W niedzielę na zakończenie wywiązało się małe przyjęcie w ogrodzie. Jeden z gości nie mówił po polsku. Dzieciaki na początku speszone i trochę wystraszone, pod koniec rozkręcili się aż w nadmiarze. Wieczorem Seweryn idzie spać
S: Mama, a ja w przedszkolu, na angielskim powiem, że rozmawiałem po angielsku
A: (myślę, jasne, ściemka niezła, jak miałeś powiedzieć "five" to pokazałeś na palcach): Dobrze, synku, możesz powiedzieć
S: Mama, a jak on się nazywał?
A: Denis
S: Nie, nie tak
A: No mówię ci, że miał na imię Denis
S: Nie, on się nazywał, no ... nazywał się... Murzyn!
******
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz