Sobotni wieczór. Tomek ogląda mecz, choć czas już na dobranockę. Wściekły, bo szansa na mistrzostwo przechodzi koło nosa. Dzieciaki miauczą, żeby włączyć bajkę, Tomek z uporem twierdzi, że to on ogląda teraz swoją bajkę. Proponuję więc zamianę kolejności: najpierw kolacja, później bajka. Propozycja zostaje zaakceptowana.
Siedzimy w kuchni.
S: Dla mnie płatki!
O: Dla mnie kanapkę z pasztetem!
T: (z pokoju): O ja... nie mogę!!
Dzieciaki podskakują na krzesłach
A: Siedzimy panowie, pewnie jakaś sytuacja podbramkowa
T: (z pokoju): O ja tej!! O ja tej!! Nie wierzę!
Nikt w domu nie wytrzymuje tego napięcia, dzieciaki biegną do pokoju, nawet babcia czymś pośrednim pomiędzy truchtem a kłusem drepce za nimi. Wracają po chwili
S: Mama! Jest dwa zero!
A: Jak to dwa zero, chyba 5 minut temu też było dwa zero, coś pomyliłeś
O: (rozpędzony wbiega do kuchni): No, jest zero! To Pan Golas strzelił!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz