Z wyjazdu na Święta chłopaki wróciły z pewną gotówką. Postanowiliśmy więc, że podczas najbliższych zakupów będą mogli wybrać sobie jakąś zabawkę sami i sami za nią zapłacić własną kasą. Niestety, po świętach półki w sklepach są wymiecione i nie znaleźliśmy tego, co było w planach, a inne zabawki nie wzbudziły zainteresowania. Doszliśmy zatem do porozumienia, że w domu kupimy razem tą "upatrzoną" kuchnię (tak, tak! Kuchnię!) przez internet. Przekonujący był argument, że kuchnię przyniesie pan listonosz w paczce.
W domu debata przy monitorze no i decyzja zapadła, dwa kliknięcia i po sprawie.
A: No, to teraz musicie czekać na listonosza.
S: A kiedy on przyjdzie?
A: Za jakieś 3-4 dni, może do końca tygodnia zdąży i na weekend będziecie mieli. A teraz wio do kuchni na kolację.
Mija pół godziny, kolacja zjedzona, zęby umyte.
A: Do łóżek panowie
O: Jak to?
A: No tak to, jest już zdecydowanie za późno, jutro was ojciec z łóżek nie wyciągnie. Do spania zapraszam.
O: (z wielkim fochem) Ale ja chciałem czekać na listonosza!!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz