- wizyt w szpitalach i przychodniach lekarskich: 0
- wizyt w aptekach: 0
- czas spędzony na piciu gorącej kawy na plaży i nierobieniu zupełnie niczego poza leżeniem: prawie cały dzień
- liczba przeczytanych artykułów w damskiej gazecie, na plaży: 2 (hurrrraa!!)
- liczba mandatów: prawie 0
Zupełna (choć przewidywalna) wtopka:
Jedne potłuczone okulary. Nie moje! Do okularów jeszcze mały uszczerbek na zdrowiu. Szczegóły na prv, bo właściciel okularów spaliłby się ze wstydu, gdybym upubliczniła tą historię.

####
W Gdańsku pakuję walizki przed wyjazdem do Augustowa:
O: Mama, pakujeś tolbę?
A: Tak, pakuję.
O: A to się nie mieści?
S: Mieści się, a jak nie będzie się mieścić, to mama będzie tak uciskać

####
W Augustowie wieczorem kładę dzieci spać. Olek awanturniczy, bo cały dzień nie spał, więc zalegam na jego łóżku, choć zazwyczaj to Seweryn wymaga towarzystwa:
S: Mama, połóż się koło mnie!
A: Za chwilę synek, muszę trochę Olka uspokoić, bo on bardzo zmęczony, za 5 minut przyjdę do Ciebie, dobra?
S: Dobra
(mija 5 sekund)
S: No mama, ja już dłużej nie wytrzymam!
(to jedyny z moich prywatnych Trzech Muszkieterów, który potrafi swoje uczucia wyrażać wprost i wyjątkowo bezpośrednio)

####
Na Augustowskim rynku stoi stragan z pamiątkami. W repertuarze również gadżety wybitnie rozbójnickie: łuki, kusze, proce, strzały. No nie da się ukryć: kusza jest kusząca. Prawie tydzień obchodzimy stragan szerokim łukiem. Bynajmniej nie dlatego, z nie chcemy chłopakom kupić. Po prostu Tomasz zastanawia się, czy aby sam nie potrzebuje np. procy ;-) Przejeżdżając kolejny raz autem obok tego straganu Olek z tylnego siedzenia:
O: A tata, a kupiś mi taki pistolet do stselania, taki pistolet sznurkowy do stselania?
W drodze powrotnej w bagażniku przybyły dwa łuki i komplet strzał. Liczę na to, że nie będą strzelać do mnie, jeśli kolacja nie będzie na czas.

####
W barze Kaktusik w Augustowie Olek zaliczył kąpiel z kaczką w oczku wodnym. Wszystko byłoby w porząsiu, gdyby nie te tony rzęsy wyciągniętej z wody na ciuchach i tenisówkach. Bez paniki, było za płytko,żeby mogło mu się coś stać, pozbierał się sam i do dziś chodzi i powtarza "Wcioraj ja wpadłem do kaćki"
####
W Płocku, prawie natychmiast po przyjeździe i wstępnej kolacji zbieramy się z wizytą do szpitala, bo tymczasowo przebywa tam Ania. Seweryn nie bardzo ma ochotę, bo zmęczony jest po 4 godzinach w samochodzie. Próbuję go jakoś namówić:
A: No, pojedźmy do cioci, ona się bardzo ucieszy, bo się nudzi w tym szpitalu
S: A czemu ona jest w szpitalu?
A: No bo ciocia ma w brzuchu małego dzidziusia i trochę ją ten brzuch boli, więc musiała zostać w szpitalu.
S: A to prawda, że ty miałaś nas też w swoim brzuchu?
A: Yhmm, najpierw Ciebie, a później Olka. A ciocia ma małego dzidziusia, i on musi urosnąć, później ciocia go urodzi i będziecie się mogli z nim bawić
S: Mama, a jak on będzie się nazywał?

####
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz