
Na polance, która była dla nas ogromnym zaskoczeniem (nie sądziliśmy, ze za leśniczówką, która jest tak blisko naszego domu znajduje się taka ogromna, piękna polana) czekały dalsze konkurencje i ognisko. Nic jednak z tych rzeczy nie przebije latawca, którego nasze dzieciaki dostały w ramach Dnia Dziecka.
Latawiec zrobił takie wrażenie, że połowa dzieciaków zamiast stawić się na przygotowywanie herbu grupy biegała za Tomkiem i jęczała: "Proszę Pana, teraz ja, teraz ja, mogę ja??" No nie powiem, Seweryn zaplusował, mało, że ojciec kapitanem, to jeszcze przyniósł latawca! Awansował nawet na wujka Huberta, kolegi Seweryna:Mama Huberta: Hubert, dalej, chodź, trzeba iść robić herb!
Hubert: Nie teraz mamo, teraz będę puszczać latawca!
Mama Huberta: No chodź dziecko, musimy iść do grupy!
Hubert: Nie teraz mamo, wujek mówi, że teraz mogę ja puszczać!
Oczywistym jest, że latawiec uległ destrukcji.

Wszystkie zdjęcia są tam gdzie zawsze.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz