piątek, lutego 22, 2008

Morduję... bakterie

Znam na pamięć antybiotyki. Większość z nich. Zwłaszcza te, które dobijają bakterie typu Pneumoniae. Typu czy gatunku - nie mam pojęcia i bez większego znaczenia zresztą. Jestem w trakcie opanowywania innych, choć nazwy łacińskie - nie ukrywam sprawiają mi odrobinę trudności. Tym niemniej znajomość robactwa nie ułatwia jego wybijania, a wybijać niestety trzeba, przynajmniej od czasu do czasu. Wybijanie ściśle powiązane jest z podawaniem leków w smaku paskudnym. Tak, tak, wyróżniamy smaki: słodki, gorzki, kwaśny, słony oraz paskudny. Paskudny w smaku jest na przykład Zinnat. Cudo powyższe podane dziecku ma zazwyczaj ogromną ochotę powrócić. Nieziemską sztuką jest zatem bezpowrotne umieszczenie Zinnatu w żołądku. Omijająca początek układu pokarmowego droga przez pępek niestety nie wchodzi w grę. To znaczy, domyślam się, że nie wchodzi w grę, nie testowałam. Dziecko jest jak wiadomo bestią szybko nabywającą nowych doświadczeń. Ten sam podstęp nie przejdzie dwukrotnie. Przy założeniu, że przeciętna kuracja trwa dni 5 -6 i składa się z dwóch aplikacji dziennie, konieczne jest wymyślenie przynajmniej 10 możliwych sposobów dostarczenia paskudztwa do żołądka.
- pierwsza dawka zazwyczaj jest udana, niezależnie od metody - Łotrzyk niczego się nie spodziewa, a wręcz przeciwnie, oczekuje np. pysznych witaminek lub truskawkowego wapna
- przy drugiej dawce dla zaskoczenia stosujemy strzykawkę zamiast łyżeczki
- trzecia aplikacja to już koniecznie strzykawka, jak Łotr zobaczy łyżeczkę, to jej zawartość wyląduje na ścianie,
- przy czwartej można nawet osiągnąć sukces pokazując łyżeczkę i jednocześnie w drugiej ręce spory kawałek czekolady "na zagrychę" (jeśli jednak mamy pecha, to dzidzia uczulona jest na czekoladę i wyroby czekoladopodobne),
- piąta porcja wymaga zazwyczaj unieruchomienia delikwenta
- przy szóstej, delikwent już nawet nie protestuje - i tak nienawidzi Cię z całego serca... a tu jeszcze przynajmniej 4 przed Tobą...

Cóż, w tym miejscu kończy się moja kreatywność. Pocieszający jest jedynie fakt skuteczności paskudztwa, przetestowany już jakiś czas temu na starszym Łotrzyku ;-)

PS: Tym razem nie chodzi o bakterie typu - gatunku (niepotrzebne skreślić) Pneumoniae, ale jak się tępiony TYP nazywa nie mam pojęcia

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Aniu, widzę, że twoje dzieci nie miały kontaktu z antybiotykiem o nazwie Fromilid. Specyfik ten jest tak ohydny, gorzki, że na samą myśl mam odruch wymiotny. Nasze Cudne miały ok. roku kiedy go zażywały i mogliśmy zastosować wtedy metodę polegającą na wstrzykiwaniu w usta lekarstwa zatykając jednocześnie nos malucha.
Dziś już nie dałoby rady. Za to Zinnat jest przyjmowany bez sprzeciwu, chyba zaprawiły się po tym Fromilidzie

Nie wiem jakie bakterie załapał twój skarb, ale moją córę leczyli Zinnnatem na bakterie Proteus marabilis. Ładnie się nazywają.
Zdrówka dla małego!!!