Zmywam naczynia w kuchni. Z pokoju wychodzi Seweryn, taszczy dwie torby pełne zabawek. Za nim Olgierd taszczący jedną torbę, równie wypełnioną klamotami.
A: A Ty gdzie się wybierasz z tymi siatami??
S: Hmm, nad rzekę
A: Nad rzekę???? Ale na obiad wrócisz??
S: yyyy.. nie!
A: Jak to? Nie wrócisz na obiad? To po co ja gotuję?
S: Ale ja tu mam jedzenie, patrz! (pokazuje na jedną siatę)
A; No dobra synek, ale kiedy wrócisz?
S: yyy... kiedyś tam wrócę...
(jakby to precyzyjnie określił, to może zdążyłabym kino z małżonkiem zaliczyć...??)
Żeby nie rozkładali mi się z piknikiem pomiędzy drzwiami do łazienki a drzwiami do kuchni zorganizowałam im kawałek "łączki nad rzeką" w pokoju, za fotelami. Za 15 minut wyglądam z kuchni, a na korytarz wychodzi Seweryn, kładzie się na brzuchu i wykonuje dziwne ruchy
A: Hej, a Ty co? Wstawaj mi natychmiast z tej podłogi, tam się brudnymi butami chodzi, a ty szorujesz bluzą!
S: No ale tu jest rzeka, nie widzisz?????
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
A u nas w pokoju maluchów rzucam koc na dziecięcy stoliczek i już bliźniaki mają DOM. Pewnie wycieczki nad rzeczkę będą trochę później.Pozdrawiam!
Prześlij komentarz