wtorek, grudnia 25, 2007

Wigilia i świąteczny poranek

Zaczęło się niezbyt wesoło. Dzieci nieśpiące w południe, wieczorem są strasznie marudne. Seweryn zaczął narzekać na brzuch, że boli, że poleżeć, że herbatki dać, Olgierd wrzeszczał na całego i nawet nie chciało mu się wymyślać powodów. Ale wystarczył dzwonek na korytarzu i wszystko jak ręką odjął.

Nie wszystkie prezenty daliśmy im w Wigilię. Była ich taka ilość, że obawialiśmy się, że noc nie wystarczy na oglądanie. Część ułożyliśmy pod choinką, żeby zrobić niespodziankę następnego dnia. Przyznam też, że z pełną premedytacją, kładąc się do łóżka postawiliśmy tuż koło niego nowy warsztat mechanika - żeby stanowił barierę. A nuż uda się pospać pół godziny dłużej, jak wyskoczą z pościeli, to zatrzymają się na zabawkach, a nie na nas :D Ale rano, sama nie mogłam się doczekać, kiedy rozpakują następne paczki i wcale nie chciało mi się już spać.

Seweryn szedł spać otoczony śrubokrętami, z kombajnem pod kołdrą i skrzynką pełną narzędzi obok poduszki. Wszystko to powyciągałam, a on w nocy, kiedy się przebudził pytał: "Mama, gdzie są moje narzędzia..." Rano wpadła ciotka, w południe banda z Płocka, po południu babcia i tak impreza trwała cały dzień. Jutro powtórka z rozrywki, choć może w ciut innym wydaniu
(wtajemniczeni wiedzą w czym rzecz ;-) )

Więcej fotek tam gdzie zawsze.

Brak komentarzy: