... a matka zestresowana. Właśnie wróciliśmy od dentysty. I powiedzmy sobie szczerze, różowo nie jest, wiercić trzeba. Bajki o odkurzaczach, suszarkach i robaczkach w zębach to jedno, a faktyczny stresik to drugie. Dziecko do auta wsiadło odważnie, wiedząc w jakim kierunku zmierza auto. W poczekalni też wszystko grało, a nawet śpiewało. Fotel ok, suszenie i płukanie też. Dłubanie ...hmmm... jak to nazwać ... takimi haczykami już niestety nie bardzo. Ale mimo wszystko jestem z niego bardzo dumna. Kawał twardziela z tego mojego starszego dziecka. Wprawdzie nie była to pierwsza jego wizyta, ale pierwsza "inwazyjna". Mam nadzieję, że następnym razem osiągniemy porównywalny sukces, bo niestety wiercenia nie unikniemy...
Donosy z ostatnich dni:
- Dzieci w przedszkolu dostały nożyczki w łapki. Wszyscy żyją.
- Olek mówi już prawie perfekcyjnie (przynajmniej jak na dwulatka), ostatnim osiągnięciem jest "pomóż" i "autobus". Pierwsze ze stosownym wyrazem twarzy, drugie z wyraźnym akcentem na poszczególne sylaby
- W zeszły weekend dzieci były w teatrze, dzięki uprzejmości babci. Rodzice zachwyceni ochoczo przystali na propozycję, dzieci wróciły w doskonałych humorach. Wolę nie dochodzić, gdzie zabawa była intensywniejsza: w teatrze, czy w kawiarni podczas konsumpcji skandalicznych ilości słodyczy.
- W piątek 26.10. kolejna impreza w przedszkolu - pasowane na przedszkolaka - tym razem bateria od aparatu (prawdopodobnie) zostanie naładowana przed robieniem zdjęć.
I ostatnia historyjka, zapewne niektórym wyda się najzabawniejsza:
Zazwyczaj jadąc do pracy pakuję w malucha Dwóch młodszych Mężczyzn. Jednego wysadzam w przedszkolu, jakieś 2 kilometry od naszego domu, z drugim jadę do żłobka na drugą stronę Malty, po czym pędzę do pracy. Przedwczoraj zapomniałam skręcić do przedszkola. Tak, już można się śmiać :D. Minęłam skręt i zajechałam aż na Browarną, za Młyńskim Kołem. Żaden z łotrów ani słowem nie pisnął na tylnym siedzeniu. Siedzieli jak myszy pod miotłą. Zorientowałam się w czym rzecz, kiedy na sekundę odwróciłam głowę. Zawróciłam i pomyślałam, że sie nie przyznam Tomkowi, bo dostanę ochrzan za bezmyślność za kierownicą. Wysadziłam jednego, zawiozłam drugiego, dojechałam do pracy, a na gadu kopertka od mojego małżonka: "A Ty zawracałaś na Browarnej...???" No nic się nie ukryje!!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz