W kościele Seweryn urządził scenę. Działanie jak najbardziej świadome i mające na celu wyjście na śnieg. A na śniegu oczywiście przemoczone butki i nogawki, nie mówiąc o genialnym wręcz w swej prostocie pomyśle zrobienia aniołka:
„Mama, ja lobim aniołka” zakrzyknęło dziecko
„Ani mi się waż” zakrzyknęła przerażona mama!!!!
Do tego jeszcze milion razy dialog w stylu:
S: Ja lobim kulki ze śniegu
A: Nie rób kulek, bo zmarzną rączki
S: Mama, zimno w ląćki
A: Mówiłam, żebyś nie rozbił kulek
W efekcie, rozochocony Seweryn robił kulki z topniejącego śniegu wymieszanego z glebą. Wszystko było w miarę ok., do chwili, kiedy zaczął tymi kuleczkami rzucać w inne dzieci. Wtedy do akcji wkroczył tata i Seweryn błagał, żeby już do samochodu, bo zimno w rączki.
A w samochodzie:
S: ;-( mama ;-( gdzie ;-( jedziemy
T (dotąd oaza spokoju): Do domu!!
T(dotąd oaza spokoju): Zamknąć Cię w klatce!!
T(dotąd oaza spokoju): Bo już nikt nie może z tobą wytrzymać!!
Wchodząc do domu Seweryn chlipał: „Ja chcę połozić, ja chcę mamą, mama, połoziś ze mną??”
Śnieg do południa stopniał, ale podobno dziś w nocy znowu ma padać. Cóż, zamiast zająca pewnie pojawi się Mikołaj ;-)
[update - zgodnie z obietnicą]

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz