Olgierd i Seweryn idą na spacer z ciocią Marylą. Żeby nie było nudno, każdy kopie szyszkę. Zadanie jest takie, żeby swoją szyszkę dokopać do końca trasy. Nagle Olka szyszka wpada w sam środek gąszczu pokrzyw
Ciocia: No to już zostaw tą szyszkę, zaraz znajdziemy następną to będziesz kopał następną
Olek: Nie, nie, zobacz co ja teraz zrobię! - po czym odwija podwinięty dotąd rękaw bluzy, koniec rękawa owija wokół dłoni i dzielnie wkłada rękę prosto w pokrzywy!
Przyznawać się, kto go tego nauczył?
***
Ekipa idzie dalej, ciocia, jak to zazwyczaj ma miejsce wyciąga z torebki czekoladę. Seweryn doskonale trafia kostka do paszczy. Olek bierze swoją kostkę do ręki i przez dziurawe łapska kawałek czekolady upada na chodnik.
Ciocia: o, no trudno, dam ci następny kawałek, a ten wyrzucimy
Olek: Ciocia, to na wszelki wypadek włóż mi go od razu do buzi!
***
Podczas tego samego spaceru Olek opowiada cioci, że niedługo będzie zima i dużo śniegu spadnie.
Olek: I ja wtedy z tego śniegu będę lepił takie maluteńkie bałwanki, takie tyci tyci bałwanki, wiesz ciocia?
Ciocia: A, no to fajnie, ale po co będziesz lepił takie malutkie, przecież można dużego ulepić
Olek: No te malutkie będę mógł schować do lodówki!
Następnego dnia:
Ania: Olek, słyszałam, że masz w planach lepienie malutkich bałwanków i trzymanie ich w lodówce
Olek: Taaaak! Właśnie tak!
Ania: Nie ma mowy! W mojej nowiuśkiej czarnej lodówce (dopisek: której jeszcze nie mam) nie będzie żadnych bałwanów! tylko same dobre rzeczy!
Olek: Eee, no ale choć jednego
Ania: hehe, nie ma mowy, mówię Ci!
Olek: hmm, a mogę mieć swoją lodówkę w swoim pokoju??
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz