Wczoraj Olgierd miał zabieg usuwania trzeciego migdała. Akcja dość traumatyczna, aczkolwiek przebiegła szybciej niż się spodziewałam.
Po zabiegu trójka dzieci leży w łóżkach, Olgierd, co zaskakujące, najspokojniejszy. Wchodzi lekarz, który nawiasem mówiąc wygląda jak Święty Mikołaj, tylko kostium ma zielony. Odpowiada na pytania rodziców i dzieci:
Lekarz: No, to teraz się ubierajcie i do domu na śniadanie, bo już jesteście bardzo głodni. A po śniadaniu porcja lodów dla wszystkich!
Wracamy do domu. Olek od razu zjada dwie parówki, matka w szoku, pewnie znieczulenie miejscowe jeszcze działa.
O: Mama a co ten pan doktor mi kazał jeść?
A: No powiedział, że nie wolno ci jeść i pić nic ciepłego, ostrego, kwaśnego, napojów gazowanych...
O: nie nie, ty mnie nie rozumiesz, co on mi KAZAŁ jeść?
A: Hmm, no powiedział, że po śniadaniu możesz zjeść porcję lodów
O: No to mi daj lody!
Całe szczęście mam w zamrażalniku kubeczek truskawkowych. Nakładam na miskę rozsądną porcję. Olgierd zjada a po niecałej godzinie dialog się powtarza. Do 17:00 mają miejsce jeszcze trzy identyczne rozmowy i pewnie byłoby ich więcej, gdybym nie pokazała mu dna kubka z lodami. O 17 wraca Tomek z Sewerynem. Seweryn jeszcze w drzwiach, a Olek już krzyczy:
O: Seweryn, a mnie bolała szyja i pan doktor kazał mi jeść lody i ja jadłem truskawkowe, bo mama miała w lodówce. Dużo ich jadłem, ale już się skończyły, bo ja wszystkie zjadłem i mama wyrzuciła kubeczek!
S: buuuuu, ja też chciałem lody!
W efekcie po następne lody poszedł ojciec, Olgierd skonsumował jeszcze dwie porcje a i Seweryn zyskał na jego migdałkach.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz