piątek, sierpnia 27, 2010

Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni...

Sobota 21.08 - pakujemy dzieci, babcię, wuja, ciocię Marylę i Patryka do samochodu (Spoko spoko, ten samochód jest bardzo duży). Siebie też pakujemy, a co, trzeba korzystać, skoro mamy zostać słomianymi rodzicami na tydzień, zaczniemy od koncertu w Krakowie, juhu! Jaki piękny tydzień będzie! Państwo na włościach! Zaszalejemy! Hurra!!

Niedziela 22.08 - wykończeni po nocnych baletach i podróży pociągiem śpimy cały dzień. Bosko! Jest jak na studiach! Wysyłam w Tatry smsa, raport nie przychodzi i nikt nie dzwoni, ale nie mamy czasu na zamartwianie się, bo chce nam się spać. Jest super!

Poniedziałek 23.08 - Skoro raport z smsa nadal nie przychodzi i nadal nikt nie dzwoni, rano dzwonię ja. Niby wszystko ok, babcia nie pamięta pinu do telefonu, który wyłączyła. Uff, czyli wszystko tam ok. Po południu dzwoni babcia, ale pyta tylko o baterie do aparatu, podobno Seweryn nie chce ze mną rozmawiać.

Wtorek 24.08 - W markecie przy półce z pudełkami na śniadanie wymiana zdań, czy Olgierd woli Kubusia Puchatka czy Auta na pudełku?

Środa 25.08 - Co mam zrobić dzieciakom do jedzenia z okazji ich powrotu?

Czwartek 29.08 - W ogóle nie piszą, nie wiem co się z nimi dzieje. Ani maila, ani smsa, o telefonie to w ogóle zapomnij! Co się z nimi dzieje??

Piątek 27.8 - Jest mail! I fotki w nim są! Wszyscy się na nich śmieją. Ale jest też wiadomość: "Wracamy jutro, wieczorem". Szybko! Ciuchy i na miasto, zielona noc, jutro koniec tej kolonii, to najkrótszy tydzień w moim życiu!

cdn...

Od życie wewnętrzne rodziny

Brak komentarzy: