W środę:
Na jasełkach w Seweryna grupie Tomek był Świętym Mikołajem i rozdawał dzieciom prezenty. Rola życia mu się trafiła niewątpliwie ;-) Dzieciom nic nie powiedzieliśmy wcześniej, bo chcieliśmy zobaczyć reakcję.
Tomek w czerwonym stroju i w masce, która zasłania całą twarz wchodzi do Czerwonej Sali. Robi dwa - trzy kroki. Wszystkie dzieciaki stoją jak wmurowane.
T: Witam wszystkie grzeczne dzieci!
S: (po cichu) Tata!
A: (szturcham go w bok) Ciiicho, to tajemnica, nic nikomu nie mów!
S: (uśmiecha się) Yhmm !
Godzinę później, w domu chłopaki oglądają prezent, jaki Seweryn dostał: figurkę robota Wally. Na kartoniku inne figurki postaci z tej bajki. Seweryn pcha ten kartonik wprost przed monitor komputera.
A: Seweryn, zabierz ten karton stąd. Albo na stół, albo do śmietnika z nim, gdzie mi tu pchasz!
S: Nie, ja muszę to tu postawić
A: A to niby dlaczego akurat tutaj? To jest taty biurko i tu ma być porządek
S: Nie, to musi tu stać, żeby Mikołaj widział, że ja jeszcze chcę takie inne figurki!
(żeby Święty Mikołaj widział, czy żeby tata widział??)
Wczoraj:
Śnieg spadł, więc sanki są nieuniknione. Górka zaplanowana na popołudnie, ale rano mogę zaproponować podwórko, więc ubieram łotrzyki na cebulkę i wystawiam za drzwi. Ze względu na zakaz otwierania drzwi na całą szerokość co 5 minut po chwili obydwoje pukają w okno pokoju
O: Mama, sanki!
S: Mama, skuter!
Ubieram się, biorę klucze od warsztatu i wychodzę. W warsztacie, kiedy usiłuję wyciągnąć skuter zza całej sterty innego sprzętu cichaczem przemykają wgłąb za moimi plecami. Po chwili z wnętrza warsztatu:
O: Ooo, Magnesy!!!
S: Oooo, to od Mikołaja, dla nas kupił!!
O cholera, przemyka mi przez myśl, pędzę za nimi. Stoją przy ogromnym kartonie. Do diabła. Przy tym, którego nie mieli widzieć, kurka wodna!
A: Eee tam, to tata przyniósł jakiś karton, makulatura w nim jest, wychodzimy stąd!
O: Nie makulatura. Ja słyszałem, ze tam stukają magnesy!
A: Sio stad, żadne magnesy, mówię przecież, że makulatura!
No tak, wtopa na całej linii! Ale dla pocieszenia (siebie samej właściwie) mogę dodać, że kiedyś dawno, dawno, do spółki z moim bratem znaleźliśmy w domu za zasłoną worek pełen prezentów, a nie, li i jedynie jeden karton!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Ja nieopatrznie przeczytałam nagłówek maila z info o swoim prezencie. Jaka szkoda, z niespodzianki nici... Mam nadzieję, że łotrzyki jednak jakąś niespodziankę miały :) I o co u diabła chodzi z tymi magnesami? :)
Nooo, właśnie, zauważyli tylko maciupeńkie magnesy, a całe pudło zajmowała tablica do rysowania kredą i właśnie przyczepiania magnesów :-)
Nieopatrznie czy specjalnie szukałaś śladów??
Tomek za to sam pakował torby na wyjazd do Augustowa i między innymi prezent dla siebie a go nie zauważył! To się nazywa pełna konspiracja!
Prześlij komentarz