Wracając z Chorzowa zajechaliśmy do przedszkola po dzieciaki dużo wcześniej niż zazwyczaj. Wszyscy biegali na podwórku i na łące obok przedszkola. W samochodzie odwracam się do tyłu, patrzę, a Seweryn czerwony na twarzy jak nie przymierzając przewodniczący Samoobrony. No ok, rozumiem, jest gorąco, ale nie aż tak.
A: Seweryn, a coś ty taki czerwony? Nie za długo byliście na słońcu?
S: Nie bo my graliśmy w "Całuski" i biegałem
A: A jak to się gra w "Całuski"?
S: No Dziewczyny mnie goniły i chciały mnie całować, a ja im uciekałem!
O: No, a mnie to żadna dziewczyna nie dogoniła!
A w Chorzowie było tak:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz