wtorek, stycznia 27, 2009

Mama jest...

Olgierd jest lejek. No cóż. Seweryn był lejkiem nocnym, Olgierd jest lejkiem dziennym. Z przedszkola wraca w pożyczonych rajstopach i portkach i z workiem pełnym 3 kompletów osikanej odzieży. Wieczorem sytuacja się powtarza, bo zajęty zabawą nie pamięta zawołać, ani tym bardziej dojść do nocnika. Daję zatem wykład. Solidny. Z groźbami typu "Jak będziesz sikał w majty to będę ci zakładać pieluchy, jak malutkiemu dzidziusiowi, będziesz jak niemowlak w pieluszkach, maleństwo...". Następnego dnia Olut wraca z przedszkola w tych ciuchach, w których wypuściłam go z domu.

A: Oo, a ty masz na sobie te same ciuchy co rano? Dziś nie sikałeś?
O: Nie, ja dziś nie posikałem
A: No to super, to znaczy, że już jesteś duży, tak? Mama jest z Ciebie dumna.
O: Tak jestem duży.

Wychodzi z kuchni, leci do Tomka. W pokoju słyszę rozmowę:
O: Mama jest dumna
T: Co? jaka mama jest?
O: Mama jest dumna
T: (konsternacja)... yhmmm...

Tomek wchodzi do kuchni
A: Powiedział Ci Olek, że jestem z niego dumna?
T: (z głupawym uśmieszkiem) Powiedział, że jesteś durna!

Brak komentarzy: