Skończyliśmy czytać książkę. Skończyliśmy czytać drugą książkę. Zrobiliśmy siku (wszyscy). Napiliśmy się wody, bo strasznie nam się chciało. Odnaleźliśmy wszystkie możliwe pluszaki, które powinny się znaleźć w łóżku na noc. Odnaleźliśmy również wszystkie możliwe zabawki z jajka z niespodzianką. Zdążyliśmy pokłócić się o to kto ma trzymać łabędzia z jajka z niespodzianką. Po kłótni o łabędzia dokonaliśmy sprawiedliwego podziału zabawek. Wykonaliśmy 16 skoków po łóżku i 7 startów do łózka z najbardziej odległego kąta pokoju. Możemy się w końcu przykryć kołdrą.
O: Ale mama połóż się tu obok mnie! Pogadamy sobie?
A: A o czym ty chcesz ze mną pogadać?
O: eee... o słoniu i o rybkach
A: No to mów, co chciałeś mi powiedzieć o słoniu
O: an elefant!
A: aa, po angielsku, no ładnie, a o rybkach?
O: e fisz (z charakterystycznym, brytyjskim f-t-h na początku wyrazu)
A: No pięknie, a nowe słowa jakieś umiesz? Jak się mówi kotek?
O: a kat
A: A pies?
O: a dog
A: a jeszcze jakiś słów się dziś uczyliście?
O: tak, "a kajt" to jest latawiec
(no proszzzzzz!!!)
żeby nie było, Seweryn się za wiele swoją znajomością angielskiego nie przechwala, ale dwa dni temu, na poczcie zaintonował utwór anglojęzyczny w pełnej wersji:
What is there?
There's a rural in my bag
dalszego ciągu niestety nie pamiętam ;-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz