wtorek, stycznia 29, 2008

Ach śpij kochanie, jutro będzie odkurzanie...

Kiedy byłam tak prawie mała, ale nie całkiem oczywiście, to zdarzył mi się występ wokalny. Bynajmniej niezbyt publiczny. Publiczność, w liczbie osób trzech występ ów skrytykowała, a krytyka wpłynęła na mój talent wybitnie destrukcyjnie. Od tego czasu nie śpiewam. Uraz mam i już. Aż do dziś. Wołają mnie z góry już ze trzeci raz. Przecież nie będę znowu mleka robić, bo już widzę tą powódź w łóżkach.
A: Nie kochani, śpimy, nie ma już mleka, mogę buziaki dać co najwyżej.
S: Zaśpiewaj nam kołysankę!
o rany! ale teraz to będzie porażka - myślę - jak mnie ktoś usłyszy? :/ No ale czego się nie robi, żeby spacyfikować niemowlaki. Śpiewam:

Ach śpij kochanie.... (po głowie mi chodzi o tej tarantuli, co Słomka kiedyś...)

Śpiewam, najciszej jak się da, robię wszystko, żeby dzieciom w psychice nie zapadło, ale miny mają jakieś takie rozanielone. Seweryn śpiewa razem ze mną. Olek tylko niektóre słowa kluczowe. Koniec. Uff. Na to Olgierd:

O: sięźicowi będzie styd. I wiazdki. A potem odkuźać.

No tak, księżyc i gwiazdka nawiązują tematyką, ale co z tym odkurzaczem?

Brak komentarzy: