poniedziałek, września 10, 2007

Ufff....

Jest lepiej. Przynajmniej przy wyjeżdżaniu z domu. Myślałam, że po weekendzie będzie dramat, a tu dziś niespodzianka. Seweryn nawet rano przez szybę w samochodzie pokazał mi jęzor, więc odjeżdżałam niemalże usatysfakcjonowana opanowaniem sytuacji. Bo Seweryn, drodzy moi, nie buczał wcale z powodu chodzenia do przedszkola. Seweryn buczał z powodu nie-mania przy sobie Olka. Olek jest gwarancją pojawienia się matki i / lub ojca oraz powrotu do domu. Brak Olka w pobliżu to trwanie w niepewności. I żeby było jasne: u Olka działa to w bardzo zbliżony sposób, z tym, że pamięć krótsza, a energii nie wystarcza na zbyt długie marudzenie, trzeba ją spożytkować w lepszym celu. Tak czy siak, odbierając Oluta dzisiaj ze żłobka nie mogłam go wyciągnąć z basenu z piłeczkami. Uciekał przede mną rozchichotany i chował się w domku za zjeżdżalnią. A kiedy użyłam kluczowego argumentu "No chodź już, bo Seweryn na nas czeka" to ruszył się, oczywiście, ale w stronę szatni dla trzeciej grupy dzieciaków - tam, skąd odbieraliśmy Seweryna przed wakacjami. Pewnie, to super, że są ze sobą aż tak związani, ale dlaczego rośnie mi w gardle taka okropnie wielka klucha, kiedy Seweryn leżąc w łóżku wieczorem pyta, czy Olek jest już tak duży, żeby używać nożyczek...?? Ech.. bycie matką to milion nowych uczuć, o które sama siebie nadal nie podejrzewam.

Jutro idziemy na pierwszą wywiadówkę ;-) do przedszkola. Żłobek sobie w tym roku odpuścimy. A to wcale nie dlatego, że Olgierd wielkim rozrabiaką jest i nic faktu powyższego nie zmieni, tylko dlatego, że wiemy o czym będzie mowa, bo przerabialiśmy temat już ze dwa razy. W przedszkolu natomiast pewnie będą jakieś newsy, więc może być odrobinę bardziej interesująco. I może uda mi się zrobić kilka zdjęć, wezmę aparat, to obejrzycie przedszkole.

Brak komentarzy: