Dla spragnionych informacji: jesteśmy w połowie drogi, czyli w Płocku. Zdjęcia i opowieści wkrótce. W skrócie tylko: Olgierd opanował nowe słowa, z których najczęściej używa: "boli" z niesamowicie cierpiącą miną i to bynajmniej nie tyłek boli, ale kolana, od zaliczanych upadków. "Boli" jest także wykorzystywane z premedytacją w celu uzyskania litości. Seweryn natomiast jest tak opalony, że jego goła pupa prawie świeci w ciemnościach ;-)
Dziś natomiast tak się obu panom spodobał balkon i zabawki Dantego, że Olek postanowił powyrzucać je przed blok. Szczotka do czesania psa poleciała (całe szczęście obyło się bez ofiar w ludziach i sprzęcie, a szczotkę odnalazł ojciec małoletniego), w porę chwyciłam go za rękę, zanim zdążył wyrzucić piłkę i gumowy kapeć.
Dobra, reszta w najbliższym czasie, o ile przypomną mi się te ich wakacyjne zagrywki.
PS: fajnie mieć statystyki :D wiem kto mnie poszukiwał ;-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz