sobota, lipca 28, 2007

Sobotni poranek

Sobotni poranek powitał mnie chwilą grozy. Chwila grozy trwała jakieś dwie godziny, dopóki wykropkowanego Olgierda nie obejrzała Pani doktor i nie uspokoiła mnie stwierdzeniem, że "na ospę to mi na razie nie wygląda" oraz "chyba u was jakiś komar grasował".


Wprawdzie "na razie" nie oznacza "to nie ospa", ale jest to element relaksujący. No fakt, lepiej, żeby obydwoje przeszli to paskudztwo jak najszybciej i będzie z głowy, ale dlaczego "jak najszybciej" ma od razu oznaczać "w chwili wyjazdu na wakacje"?? Tak czy siak w żłobku panuje ospa od lutego. Jakoś dotąd nas to cudo omijało, zobaczymy, czy nie rozłożą się w piątek, bo wtedy szlag trafi kopanie dziur na plaży... ;-(

A dziś rano, całą familią budowaliśmy wieże z klocków - tak wzorem Boba Budowniczego .Zanim zacytuję Seweryna muszę przyznać, że naszemu starszemu maleństwo dość często zdarza się wypowiadać w formie żeńskiej - a to z tego względu, że przez większość dnia ma do czynienia z paniami (w żłobku przecież nie uświadczysz wujka tylko same ciocie). Dlatego Seweryn mówi: napiłam się, poszłam, kąpałam się :-D. Cały czas staramy się go poprawiać, i tak dziś rano przy budowaniu:

S: Ja rozwaliłam wieżę, wiesz.
T: RO-ZWA-LI-ŁEM!!! Chłopcy mówią rozwaliłem!!
S: Tak, rozwaliłam wieżę
T: RO-ZWA-LI-ŁEM!!! Powtórz!!
S: POW-TÓRZ!!

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

pozdrowienia dla rodzinki
Aga