wtorek, czerwca 12, 2007

Oficjalne zakończenie roku



Tak jak już pisałam, dla Seweryna to był bardzo ważny dzień. Zresztą pewnie nie tylko dla Seweryna. Dla wszystkich dzieciaków w jego grupie i dla ich rodziców też. Może nawet bardziej dla rodziców. Dzieci nieświadome czekającego ich szoku grzecznie, od Wielkanocy wykuwały na pamięć dziesięć piosenek (ta o jamniczku to tylko ułamek całości).

W zeszłą środę zostaliśmy zaproszeni na całą tą uroczystość, a po niej na przyjęcie w ogrodzie. Żeby nie spłoszyć dzieci, bandę rodziców wpuszczono do jednej sali, a dzieciaki wprowadzono innymi drzwiami. Choć z pewnością każdy z nich doskonale znał swoją rolę, to jednak połowa z wrażenia zapomniała po co maja na głowach te śmieszne czapki i dlaczego właściwie powinni śpiewać jakieś dziwne piosenki. Seweryn nie pisnął ani słowa ;-) choć swoją rolę odegrał perfekcyjnie. A natychmiast po tym fakcie uciekł do mamy, której usilnie wypatrywał w tłumie. Każdy rodzic błyskał kamerą albo aparatem - ciekawe czy któryś z nich widział swoje Maleństwo inaczej niż przez cyfrowy ekranik ;-)



No a po tych wszystkich emocjach dzieciaki miały prawdziwy bal w ogrodzie: szwedzki stół z przekąskami i drinkami (ma się rozumieć, takimi, po których wolno prowadzić pojazdy mechaniczne), dmuchany zamek do skoków, tunele, zjeżdżalnie.

Co było najbardziej przewidywalne w przypadku moich dzieci?

A to, że Olgierd stojąc przy stole ponadgryza każde możliwe ciasteczko i odłoży je z powrotem ma talerz, że Seweryn do wypicia jednego kubeczka soku wykorzysta 5 słomek, że Olek będzie się kręcił dookoła każdej różowej sukienki (w stosownym przedziale wiekowym oczywiście) i że na sam koniec się pobiją (no to już pewniak na milion procent).

Brak komentarzy: