piątek, grudnia 20, 2013

Jingle bells, jingle bells!

Wczoraj wieczorem wchodzę do domu. Chłopaki już są, a Olek od progu raportuje:
O: Mama, ja jutro już nie idę do szkoły!
A: Jak to nie idziesz, jutro Seweryn idzie przecież, ma spotkanie opłatkowe z klasą i jasełka
O: No, ale moja klasa nie ma
A: Ej, to jakoś dziwnie brzmi, możę Pani Irena nie może przyjśc i wy też przez to nie idziecie?
O: Nie wiem, możę tak
A: No to ja zadzwonię do mamy Kuby zaraz i dopytam czy ona coś o tym wie
Nakładam sobie obiad, siadam, zadzwonię jak się najem bo umieram z głodu. Tymczasem dalej drążę temat
A: Słuchaj, a co dokładnie powiedziała Pani Irena? Może powiedziała "Jutro nie ma lekcji"?
O: tak! Tak właśnie powiedziała!
A: No widzisz! A to nie oznacza tego samego co "Jutro nie idziemy do szkoły"! To znaczy, że do szkoły idziesz i masz spotkanie z klasą!
O: Tak, i można filmy przynieść i będziemy oglądać i jedzenie jakieś będzie

Echhh 1...2...3...4... ...10 oddychaj Anno! Oddychaj!

Seweryn za to zafascynowany faktem, że w klasie szykuje się impreza i że ma być wcześniej, żeby stoły poustawiać i pomóc w organizacji!



O: Ja nie wierzę w Mikołaja!
A: Taaak? A ja tam wierzę, bo jak mi ktoś prezenty przynosi to ja w niego wierzę!
O: Taaa? To ciekawe czy jak będziemy w Augustowie to mu się broda nie oderwie!

wtorek, października 01, 2013

Kocham jedzenie, kocham szalenie

Zuzia, Leo i ich tata przyjechali z wizytą, na niedzielny obiad i kawusię. Obiad właśnie smażę, a Zuzia stoi obok i lustruje zawartość kuchennego blatu.
Z: A wiesz, ja to lubię ten serniczek (pokazuje na ćwiartkę wczorajszej szarlotki)
A: Tak? Super, ale to szarlotka a nie sernik
Z: Taak, ja lubię ten sernik!
A: No dobra Zuzka, ciocia ci da ten "sernik" ale za 15 minut będzie obiad, po obiedzie dostaniesz, obiecuję
Z: (pokazuje na patelnię) a wiesz, my też mamy takie smażone ziemniaaaaczki (mówi to z takim uśmiechem, że już czuję zapach i smak tych ziemniaczków co to oni w Czmoniu mają)
A: No to co, zanoś na stół widelce i siadamy do jedzenia

Nakładam każdemu na talerz ziemniaki i solidnego kotleta. Zuzi kotlet ma wielkość dłoni. Mojej dłoni, nie tej zuzkowej! Siadamy wszyscy do stołu, Olgierd lustruje zawartość talerzy, spogląda na talerz Zuzki. A tam fuuura ziemniaków, ogromny kotlet, ogórki kwaszone...
O: (do Macieja zdziwionym tonem) Zawsze jej tyle dajecie?

wtorek, kwietnia 02, 2013

Odrabiamy geograficzne lekcje

Seweryn ma zadanie domowe na czas Świąt. Z podręcznika wyciąć karty z kontynentami, nakleić na nich zwierzaki, które tam występują i zrobić z tego książeczkę. Na każdej karcie jest miejsce na notatki o kontynencie. Jak zwykle Święta kończą się za szybko i odrabiamy lekcje bo jutro powrót do szkoły. Nie mogę znaleźć moich encyklopedii geograficznych, żeby dziecko samo sobie znalazło, więc lecę z pamięci, ewentualnie niektóre fakty potwierdzając Wikipedią. W międzyczasie, dyktując, ze ścierką w ręce odcedzam ziemniaki, podgrzewam sos itd. Minęliśmy Australię, obie Ameryki i jesteśmy w Europie kiedy do domu wpada Tomek
A: Dobra pisz synku, Europa w zdecydowanej większości jest terenem nizinnym
T: Ale co mu takie bzdury dyktujesz!
A: (bojowo) jakie bzdury do diabła? Może to nieprawda?
T: Ale co to za ciekawostka, że niziny!
A: (macham ścierką) Taki jesteś mądry to niby jakie byś ciekawostki podał, hę?
S: (patrzy raz na mnie raz na Tomka jak za piłeczką pingpongową)
T: No o wulkanach chociażby! Że w Europie są wulkany
A: Ciekawe cwaniaczku, ładna mi ciekawostka, wszędzie są! Wcale Europy jakoś specjalnie nie wyróżniają
T: Phi!
A: No to proszę bardzo, dyktuj mu!
T: Teraz to ty dokończ co zaczęłaś

(kończę, ale już wybita z rytmu. Europę kończę, Azję i Afrykę zostawiam geograficznemu geniuszowi.)

O: A czemu wy się kłóciliście?
A: No bo obydwoje się na tym znamy! A tam gdzie jest dwóch ekspertów to zawsze jest awantura, nie wiesz o tym?
O: A czemu jesteście ekspertami obydwoje?
A: No bo obydwoje z tatą studiowaliśmy geografię i się na tym znamy
O: No to następnym razem jak Seweryn będzie miał zadanie domowe z geografii to będziecie grali w papier kamień nożyczki o to...
A: kto nie odrabia lekcji!!!!

wtorek, marca 26, 2013

Menadżer projektu

Tytułem wstępu: Tomek buduje domek na drzewie dla chłopaków. Plany powstały już dawno, w tej chwili, pomimo zalegającej pokrywy śnieżnej budowa jest już zaawansowana. Wracamy z dzieciakami z Czmonia, Tomek został w domu bo ma tam robotę.

W samochodzie:
O: Mama, muszę tacie powiedzieć, żeby w tym domku zrobił takie tajemne przejście, żeby tam była taka klapa ze sznurkiem i jak pociągniesz za ten sznurek to ci się otworzy przejście i będziesz mógł nim zejść na dół ale nie po schodach tylko tak uciec...
A: No super, ale wiesz, to nie do mnie ten opis. W domu pogadasz z tatą na ten temat bo ja kompletnie nie kumam tematu domku na drzewie

Godzinę później w domu:

A: Tomek, Olek ma wizję tajemnego przejścia w domku na drzewie
T: jakiego przejścia????
A: A skąd ja mam wiedzieć, cała drogę z Czmonia nadawał, z nim gadaj bo ja jednym uchem słuchałam

T: Olgierd, co mi tu mama mówi o tajemnym przejściu?
O: (z przejęciem w głosie) No ta! Słuchaj! jak budujesz nam ten domek to musisz w nim zrobić takie tajemne przejście. Jak tam będzie stał stół to pod tym stołem musi być taka klapa ze sznurkiem...
T:  Ale Olek, tam się stół nie zmieści...
O: Nie taki duży tylko mały stół, no więc pod tym stołem...
T: (rozbawiony przejętym głosem Olka) Olgierd, ale ten domek cały będzie wielkości kanapy! I konstrukcja jest już gotowa, nie mam gdzie tej dziury w podłodze zrobić!
O: (przekonany) No to w narożniku ten stół!
T: (niemal płacze ze śmiechu) Ale jak w narożniku! Mówię ci, że ten domek ma metr na dwa metry (rozkłada na podłodze miarę i zaznacza narożniki domku)
O: (oburzony) No przecież przed chwilą mówiłeś, że wielkości kanapy!
T: No to patrz, mierzymy kanapę (mierzą, porównują szerokość i długość z zaznaczonym na podłodze prostokątem)

Generalnie rozmowa nie ma końca, bo Tomek płacze ze śmiechu, Olgierd jest zbulwersowany hasłami typu "tego się nie da", a ja to już leżę w kuchni na podłodze i ze śmiechu się skręcam.

Następnego dnia Tomek krąży dookoła "szkieletu domku" oraz jabłoni ze szlifierką i wkrętarką w obu rękach i mruczy pod nosem: "Szlag by trafił to jego tajemne przejście". Ale przejście jest już od poprzedniego dnia uwzględnione w projekcie...

piątek, marca 15, 2013

Jestem typem mieszanym?

***
S: Mama, pani powiedziała, że ja jestem optymistą
A: No, coś w tym jest, ty jesteś pozytywnie nastawiony do życia
S: A jak mi się czasem chce pić w świetlicy i pójdę do stołówki i tam stoją kubki z herbatą, to ja myślę, że te kubki są jakby pełne...
A: Acha! Pani wam tłumaczyła o szklance w połowie pełnej, tak? Że optymista zawsze widzi szklankę w połowie pełną
O: A ja to chyba też jestem optymistą
A: Ty to chyba jednak nie
O: To jestem pesymistą?
A: No. Ty to jesteś Smerf Maruda: "nie chce mi się, nie lubię tego, nie cierpię nie cierpieć"
S: Ja jednak myślę, że ja to jestem takim typem mieszanym!

***
W kuchni trwa weekendowa produkcja szarlotki. Obieram jabłka.
O: Mama, a możesz mi dać też takie gołe jabłko?

***
W telewizyjnym serialu Dr House rzuca hasło o pępku świata
O: O! Pępek świata! mama tak o mnie mówi!
A: No! To prawda
O: Ciekawe dlaczego tak o mnie mówisz
A: Może dlatego, że wydaje ci się, że jesteś pępkiem świata? Hę?
O: (z szelmowskim uśmiechem) ...nie wydaje mi się...
A: A co, jesteś o tym fakcie przekonany, prawda?

***

piątek, lutego 15, 2013

Na pewno nie zostanę lekarzem...

W TV leci "Dr House". Podczas scen operacji dzieciaki jak na komendę zasłaniają oczy i na twarzach pojawia się grymas obrzydzenia. Po filmie Olek komentuje, z taką samą miną [przypomnijmy, że Olgierd chce zostać policjantem jak wujek Grześ]:
O: Na pewno nigdy nie zostanę lekarzem!
A: No co ty! Świetnie jest być lekarzem! Możesz tylu ludzi wyleczyć, a przy tym zarabiasz kupę kasy!
O: Serio? Na tym można zarobić? A ile zarabiają lekarze?
A: No z całą pewnością znacznie więcej niż policjanci!
O: No nie wiem!
A: To mi uwierz, gliniarze zarabiają nędzne grosze w porównaniu z lakarzami
O: Coś ty! A jak taki policjant złapie złodzieja, który napadł na bank, to może przecież sobie tą kasę zabrać!

Tata robi śniadanie

Co drugi tydzień, gdy Tomek pracuje na popołudniową zmianę dzieciaki śpią dłużej i przed zajęciami nie muszą iść do świetlicy. I wtedy tatuś robi dzieciom śniadanie oraz kanapki do szkoły. Wczoraj rano Seweryn dostaje na talerzu jajecznicę
T: No jedz Seweryn tą jajecznicę póki ciepła jest
S: Ale ja nie lubię tego żółtego
T: Dziecko, ty od 9 lat jesz jajecznicę i dopiero teraz mówisz, że nie lubisz????

2 godziny później Olgierd pakuje pudełko z kanapkami do plecaka. Tradycyjnie zagląda do środka, w środku buła z zapieczonym serem, jakieś owoce i wafelek
O: Ale ja nie lubię tej bułki z serem - nieśmiało oświadcza Olek
T: Jak to nie lubisz! Przecież od 3 tygodni tylko taką jesz!
O: No bo innej mi nie dajecie...