czwartek, września 13, 2012

Olgierd złotousty

********************************************************************
Dziś rano, o samym świcie zasługą Miśki (oraz jakby nie było Krzysztofa) urodził się Jaś. Wracając ze szkoły z dzieciakami mówię:
A: Hej! Wiecie! Nie powiedziałam wam najważniejszego! Dziś rano, jak jeszcze spaliście Miśka urodziła dzidziunia! Tak! Ma na imię Jaś, waży 3300 g, obydwoje z Miśką czują się dobrze!
S,O: O rany! Jak to!
S: A czy ona w tym czasie spała?
A: No tak, podali jej takie leki, że trochę spała
O: A gdzie był wtedy Krzysiek?
A: Na korytarzu
O: Czekał przed drzwiami?
A: Yhmm
O: A czy on miał paralizator?
A: Buhaha, a po co miałby mieć paralizator?
O: No, żeby nikt tam nie wszedł!
A: Ale w tej sali musieli być lekarze i pielęgniarki!
O: No tak, ale jakby ktoś jeszcze chciał tam wejść, to mógłby go sparaliżować!

******************************

Olek chodzi po domu i wcina czekoladę, którą dostał na urodziny. Odczekał, aż Seweryn pojedzie na tańce, żeby nie musieć się dzielić i teraz gryzie bez łamania a kawałki
A: Ej! Podzieliłbyś się!
O: To dam ci kawałek prosto do buzi - po czym oddziela tyci tyci kosteczkę i wkłada mi prosto do buzi, żebym czasem sama nie odłamała więcej
Mija kilka minut, a z czekolady zostaje papierek jedynie
A: Olek! Ty już wciągnąłeś całą tą czekoladę?
O: (zdziwiony pytaniem) No przecież mówiłaś, że już nie mam tej choroby, co nie mogłem jeść czekolady!!

(owszem, mówiłam, ale to przy okazji robienia kakao  mlekiem krowim za 3 zet/litr zamiast sojowym za 11 za litr! Czy to nie znacząca różnica??)

1 komentarz:

Michelle pisze...

O matko, jak ja mogłam to przeoczyć :) Piękne :)