poniedziałek, października 10, 2011

Zegarki

Razem z babcią przyjechały sękacze! Mniam! [Rzecz jasna już ich nie ma] Razem z babcią przyjechała też przesyłka z Kanady. Chłopaki dostali od cioci Marty zegarki! Takie prawdziwe, elektroniczne, całkiem dorosłe na rękę. Faceci zachwyceni, zwłaszcza zważywszy na fakt, że Seweryn już od jakiegoś czasu marzył o zegarku, ale powiedziałam mu, że zegarki to dzieci dostają w prezencie na komunię i koniec dyskusji.
Zegarki jednak przyjechały już teraz i wywołały falę uniesień. Bo świecą światełkiem w rożnych kolorach, bo tak szybko sekundy się zmieniają, bo są całkiem własne i pierwsze.

Sobota rano, leżę w łóżku, Tomek już pojechał na budowę. Z jednej strony pod kołdrę wsunął się Seweryn, a po chwili Olek pcha się z drugiej strony. Ale jest sobota, więc nie rozumiem z jakiej paki mam otwierać oczy
S: Mama, psst, mama, jest siódma zero dwa
A: yyyy
S: Jest siódma zero trzy!
A: Seweryn! Jest sobota! Daj mi spać i mi nie mów ciągle, która jest godzina, bo ja nie chcę tego wiedzieć!
S: tik tak tik tak tik tak tik tak...


Poniedziałek po szkole. Wracamy autem do domu. Zegarki znów na rękach, bo na czas lekcji zostały skonfiskowane przez tatę
O: Słuchajcie, mogę wam coś powiedzieć?
A: No, mów
O: Ja znam taką nową zabawę, nazywa się godziny i sekundy
A: Tak? No to powiedz jak w to się gra
O: Trzeba ciągle patrzeć na zegarek!

1 komentarz:

zegarki pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.