Późno w tym roku, ale ważne, że w ogóle - wczoraj pierwszy raz wyciągnęliśmy basen. Dmuchanie, napełnianie wodą zajęło trochę czasu, zwłaszcza, że robiłyśmy to we dwie ze Słomką, bo Tomek układał kamienie na podjeździe. A małe sępy krążyły w kółko. Siedzę i wypluwam sobie już prawie płuca dmuchając:
O: Oo, i żyrafa! I my będziemy karmić żyrafę!
A; Nie będziecie karmić żyrafy, bo w zeszłym roku przegryźliście jej tętnicę!
Korzystam z okazji i jadę do marketu po materace na wakacje i jeszcze trochę drobiazgów. Dzieciarnia zostaje pod okiem cioci Słomki, która z koleżanką robi obiadokolację z grilla. Dzieciaki regularnie wylewają wodę z basenu, choć dostali zakaz i informację, że dolewki nie będzie:
Seweryn: Ciocia, a dolejesz nam troszkę wody?
Słomka: Nie, Seweryn, przecież wiesz, że mama nie pozwoliła, musicie oszczędzać i nie wylewać
mija minuta
Olgierd: Ciocia, a nam trzeba dolać wiaderko wody...
Słomka: Nie Olek, już powiedziałam Sewerynowi, że mama nie pozwoliła, to co macie musi wam wystarczyć.
mija kolejna minuta, na grillu pojawia się ogień. Słoma leci do basenu i w garściach niesie wodę, żeby ugasić "pożar".
Olgierd: Ejj, a ciocia nam zabiera wodę! Będzie nam musiała oddać!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz